
Gigantyczne zadłużenie, chaos i litania zaniedbań – to obraz spółki Janusza Palikota, który wyłania się z rozmowy portalu bankier.pl z syndykiem upadłej Manufaktury Piwa Wódki i Wina.
– Obejmowaliśmy różne zakłady, mniejsze i większe, ale nigdy nie było tak, że wchodziliśmy do firmy i tam nie było nikogo – mówi Lesław Kolczyński, którego spółka została wyznaczona przez sąd jako syndyk, mający przeprowadzić likwidację Manufaktury Piwa Wódki i Wina.
Obecnie zgłosiło się ok. 1400 wierzycieli spółki.
Co z pracownikami MPWiW?
– Z tego co wiem od pracowników, ostatnie warzenie piwa odbyło się w czerwcu ubiegłego roku. Później już nic się nie działo. To piwo nawiasem mówiąc, zostało w browarze i jest już niezdatne do użytku ze względu na to, że nie było przechowywane w odpowiednich warunkach, także prawdopodobnie pójdzie do utylizacji, albo do przerobienia na spirytus.
Sytuacja pracowników jest skomplikowana, ponieważ przerzucano ich pomiędzy spółkami, ale często im nie płacono, lub płacono częściowe wynagrodzenie. Zaległości są spore. Na podstawie dostępnych dokumentów złożyliśmy wniosek do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych o wypłatę zaległych wynagrodzeń ok. 50 pracownikom. Jest to żmudna praca ponieważ dysponujemy szczątkową dokumentacją – mówi syndyk
Całość rozmowy na bankier.pl