- W przestrzeni publicznej pojawia się wiele nieprawdziwych stwierdzeń i mitów na temat miodu importowanego, który przedstawiany jest jako produkt niskiej jakości czy niespełniający standardów obowiązujących na krajowym i unijnym rynku.
- Polska Izba Miodu, zrzeszająca polskich producentów miodu, dementuje i apeluje o niepowielanie informacji, jakoby miód importowany był niskiej jakości czy wjeżdżał do naszego kraju bez kontroli jakości czy odpowiednich badań.
- Importowany miód jest poddawany ścisłej kontroli jakościowej – inaczej nie mógłby wjechać na teren Unii Europejskiej.
Dlaczego trzeba importować miód
Według danych Polskiej Izby Miodu, zrzeszającej krajowych producentów, Polacy spożywają mniej niż 1 kg miodu na osobę rocznie, podczas gdy średnia dla krajów Europy Zachodniej wynosi 1,7 kg. Dla porównania Włosi czy Niemcy jedzą około 2 kg rocznie, a Grecy aż 5 kg, co pokazuje, że rodzimy rynek ma jeszcze spory potencjał. Ograniczeniem są jednak możliwości produkcyjne. Według danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, w 2022 r. ogólne spożycie miodu w Polsce wyniosło 38 tys. ton, natomiast polscy pszczelarze zebrali w sumie 24 tys. ton tego surowca.
– Import miodu jest niezbędny dla zaspokojenia krajowego popytu, ponieważ nie ma możliwości zwiększenia produkcji do poziomu, który całkowicie pokryje zapotrzebowanie polskich konsumentów. Już teraz w wielu rejonach kraju obserwujemy „przepszczelenie”, a więc sytuację, gdy liczba pszczół jest zbyt duża jak na dostępną tam powierzchnię upraw niezbędnych do wytwarzania miodu. Zwiększenie liczby pasiek działających w Polsce nie rozwiązuje problemu. Z podobnym wyzwaniem mierzy się zresztą cała Unia Europejska – w wielu krajach UE spożycie miodu na mieszkańca – w tym miodu importowanego – jest zdecydowanie wyższe niż w Polsce, a popyt zdecydowanie przewyższa możliwości produkcyjne lokalnych pszczelarzy, dlatego sprowadzanie surowca i komponowanie mieszanek miodów jest konieczne – wyjaśnia Przemysław Rujna, sekretarz Polskiej Izby Miodu.
Dlatego przetwórcy wykorzystują miód sprowadzany z zagranicy, blendują go z surowcem krajowym i w ten sposób zaspokajają zapotrzebowanie konsumentów przewyższające możliwości produkcyjne krajowych producentów. Według szacunków Polskiej Izby Miodu mieszanki stanowią około 70% produktów dostępnych w polskich sklepach, jednak nadal ich istotnym elementem jest miód pochodzący z krajowych pasiek.
Miód „techniczny” – co to takiego?
W przestrzeni publicznej pojawia się wiele nieprawdziwych stwierdzeń i mitów na temat miodu importowanego z Ukrainy czy innych krajów, który przedstawiany jest jako produkt niskiej jakości czy niespełniający standardów obowiązujących na krajowym i unijnym rynku, i nazywany jest często „miodem technicznym”.
Polska Izba Miodu zdecydowanie dementuje te informacje. Według danych Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (JIHARS) w ub. roku zakwestionowano jakość jedynie 5 z blisko 1200 partii miodu wprowadzonego na nasz rynek z zagranicy, czyli zaledwie 0,4%. Każda partia sprowadzonego miodu, zanim dopuszczona zostanie na krajowy rynek, jest skrupulatnie badana – w różnych i niezależnych aspektach: fizykochemicznie (tu sprawdzane są parametry ujęte w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które określa właściwości, jakie musi posiadać miód pszczeli); na obecność cukrów obcych (tu sprawdza się, czy miód nie został zagęszczony innymi składnikami); na obecność substancji niedozwolonych, takich jak pozostałości antybiotyków, pestycydów i metali ciężkich czy analiza pyłków znajdujących się w miodzie celem określenia jego rodzaju i pochodzenia.
Badanie importowanego miodu jest wieloetapowym procesem, a każda partia sprawdzana jest kilkukrotnie.
– Nic takiego jak „miód techniczny” nie istnieje. Importowany miód przechodzi szereg bardzo skomplikowanych badań i nie różni się jakością od miodu produkowanego przez polskie pszczoły – po przejściu wszystkich niezbędnych badań i kontroli jakościowych jest po prostu miodem, niezależnie od kraju pochodzenia – tłumaczy Przemysław Rujna.
W przestrzeni publicznej pojawiła się też informacja, jakoby miód z Chin czy Turcji był przesyłany przez Ukrainę, która miałaby być pośrednikiem w takich transakcjach. – Apelujemy o niepowielanie tego typu nieprawdziwych informacji. Jest to fizycznie niewykonalne w warunkach wojny tam panującej – wyjaśnia Przemysław Rujna.
Ceny miodu i dotacje dla polskich pszczelarzy
Niektóre środowiska pszczelarskie często podnoszą kwestię niskiej ceny miodu importowanego. Rzeczywiście, miód importowany – np. z Azji – jest tańszy od krajowego, jednak wynika to realiów rynkowych – zupełnie innych kosztów produkcji na tamtejszych rynkach oraz dużej skali zakupów i nie ma nic wspólnego z jego jakością.
Polska Izba Miodu, w której zrzeszeni są producenci skupujący miód również od polskich pszczelarzy zwraca uwagę, że co rok mogą się oni ubiegać o dofinansowanie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w ramach tzw. interwencji pszczelarskich. Nabór wniosków prowadzony jest zwykle na przełomie roku, ale w tym roku, jeszcze przez miesiąc – do 14 sierpnia – składać można wnioski o dofinansowanie w dwóch obszarach:
1. zwalczanie warrozy produktami leczniczymi – środki mogą być przeznaczone na zakup warrozobójczych produktów leczniczych, nie tylko weterynaryjnych, lecz także tych zawierających substancje czynne dopuszczone do stosowania w gospodarstwach ekologicznych, a zwrotowi podlega do 90 proc. kosztów netto zakupu lekarstw;
2. odbudowa i poprawa wartości użytkowej pszczół – środki mogą być przeznaczone na zakup matek pszczelich z linii hodowlanych, odkładów lub pakietów pszczelich z matkami pochodzącymi z linii hodowlanych, a także odkładów lub pakietów pszczelich od producentów, którzy uzyskali rekomendację związków lub zrzeszeń pszczelarzy, refundacji podlega do 70 proc. kosztów netto, a maksymalna kwota dofinansowania to 10 000 zł.